Większość kredytów zaciąganych obecnie to kredyty w złotówkach. Nie jest to jednak rozwiązanie jedyne, ponieważ w niektórych bankach możemy zaciągnąć kredyt w euro, frankach czy dolarach, a sporadycznie także w innych, bardziej egzotycznych walutach. Jaki ma to sens, skoro taki kredyt bardzo zaniża zdolność kredytową, a niekoniecznie ułatwia spłatę?
Zacznijmy od tego, że już dziś wiele osób swobodnie operuje zagranicznymi walutami. Inwestujemy w nie, oszczędzamy, a niekiedy również zarabiamy, choć to ostatnie dotyczy na razie dość wąskiej grupy osób. Jednak kredyt we frankach (obecnie spotykany nieporównywalnie rzadziej niż jeszcze dwa lata temu), nawet po nie tak dawnych skokach wartości waluty, jest znacznie tańszy niż kredyt w złotówkach. Różnica oczywiście między ceną jego wcześniej i później jest ogromna, ale i tak nadal jest to bardziej opłacalne niż kredyt w złotych.
Kredyty walutowe są też doskonałe dla aktywnych inwestorów, którzy potrzebują kredytów na różne cele. Wnioskując o kwotę większą niż jest to rzeczywiście potrzebne, część kredytu można inwestować, aby zarobiła ona na spłatę części podstawowej lub chociaż samych odsetek. Co prawda nie jest to zadanie nadmiernie łatwe, ale wiele osób próbuje pogodzić pożyczanie z inwestowaniem. Są oczywiście dostępne celowe kredyty inwestycyjne, jednak ich formuła przeznaczona jest raczej dla większych graczy, a przeciętny Kowalski finansuje swoje inwestycje z bieżących dochodów.
Ogólna zasada jest taka, że opłaca się wziąć kredyt w walucie, w jakiej się zarabia. Jednak od tego modelu jest bardzo dużo wyjątków. Jeśli posiadamy na przykład konto oszczędnościowe w euro, nie będzie dla nas problemem kredyt w tej walucie. Po wprowadzeniu tak zwanej ustawy antyspreadowej, koszty kredytów zmniejszyły się, ale nadal bardziej opłaca się wymiana w ramach własnego konta, niż korzystanie nawet z najtańszego kantoru internetowego.
Warto jednak dodać, że kredyty walutowe niosą ze sobą pewne ryzyko. Jest to tym ważniejsze, że obecnie kredytów we frankach jest niewiele, liczba tych w euro też się zmniejszyła, a chętnych na nie jest sporo- sytuacja strefy euro jest, delikatnie mówiąc, niepewna. Niektórzy analitycy przewidywali koniec wspólnej waluty na 2010 rok. Nie sprawdziło się, ale licytacja trwa nadal, a strefa euro wciąż nie ma solidnych fundamentów ekonomicznych, co pod znakiem zapytania stawia również przyszłość kredytów w walucie wspólnotowej.