„Porównuj oprocentowanie kredytów”- tak mówi większość poradników dotyczących zaciągania i spłaty kredytów. I byłoby to prawdą, jednak gdyby autorzy wyrazili się precyzyjnie. Jeśli oni mówią, żeby porównywać oprocentowanie, to moja rada jest taka, żebyście przygotowali sobie dużo więcej pieniędzy na spłatę. Dlaczego? Dlatego, że od jakiegoś czasu banki coraz chętniej fałszują oprocentowanie. Prawdziwa lawina fałszowania oprocentowań pchnęła do ustalenia wymogu podawania RRSO w reklamie.
RRSO, czyli rzeczywista roczna stopa oprocentowania to miernik prawdziwych kosztów kredytu. Zanim obowiązkowe stało się jej podawanie także w materiałach informacyjnych i promocyjnych, banki bardzo chętnie wyłączały część zysku, nazywając go prowizją, opłatą wstępną, jedną, drugą, dziesiątą. Stąd dziś opłat dodatkowych w cenie kredytu może być bardzo dużo. RRSO służy właśnie temu, aby i one podlegały porównaniu. W skrócie jest to po prostu ilość wszystkich opłat wyrażona w równoważnym oprocentowaniu. Oznacza to, że porównując RRSO, którego tylko częścią jest oprocentowanie, porównujemy realną cenę kredytu. Dopiero patrząc na RRSO, a nie na samo oprocentowanie, mamy taką możliwość.
Oczywiście, dla kredytobiorcy często właśnie pojedyncze opłaty będą istotniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o te opłaty, które płaci się przed otrzymaniem kredytu, a których nie można skredytować. Niemniej jednak czym innym jest porównywanie atrakcyjności kredytu, a czym innym proste zestawienie kredytów od najtańszego do najdroższego. Może się więc okazać tak, że dla nas najlepszy będzie kredyt o nieco wyższym od minimalnego RRSO na rynku, ale nie będziemy mogli powiedzieć, że jest on tańszy.
Odkąd RRSO stało się integralną częścią reklam i materiałów informacyjnych, banki chętniej rezygnują z innych opłat. Jeżeli wcześniej można było je skredytować to i tak zawyżały one wówczas oprocentowanie, dlatego teraz w niektórych bankach jest normą, że niektóre opłaty czyni się jakby nieistniejącymi. Oczywiście formalnie zapis mówi, że na przykład opłaty za wycenę nieruchomości, przygotowanie umowy albo zmianę harmonogramu po prostu nie ma, jednak gdybyśmy porównali oprocentowanie (nie RRSO) sprzed zlikwidowania tych opłat i obecną, okazałoby się, że kredyt był tańszy mniej więcej właśnie o tyle, ile teraz bank zyskuje na wyższym oprocentowaniu. Pozostaje więc wybierać najlepszy kredyt względem wygody, a nie ceny i wyraźnie odróżniając oprocentowanie od rzeczywistej stopy procentowej.