Kredyt gotówkowy

W przypadku kredytów gotówkowych okres, przez jaki obowiązuje umowa kredytowa, jest krótszy, niż w przypadku przeciętnego kredytu hipotecznego. Mniejsza jest też zazwyczaj kwota zobowiązań. Tutaj głównym parametrem potrzebnym do prawidłowej oceny zdolności kredytowej potencjalnego kredytobiorcy są jego zarobki z tytułu umowy o pracę. Umowy tak zwane śmieciowe dla banków są bardzo niewiele warte, najwyżej zaś punktowana jest oczywiście umowa o pracę na czas nieokreślony, ponieważ oznacza konieczność wypłaty odprawy w przypadku zwolnienia. Zrozumiałe więc, że kredyty gotówkowe jako dość jednak łatwo dostępne i opiewające na niewielkie i średnie kwoty będą stanowiły główną część rynku kredytowego. W zależności od okoliczności występują one pod różnymi nazwami- jest to generalnie chwyt reklamowy ze strony banków, a także wyraz pewnych ograniczeń wprowadzonych w umowach kredytowych. Mamy więc kredyty na wakacje, na święta, itd. Także podstawa zabezpieczenia może być różna: w jednych bankach jest to zaświadczenie wydane przez pracodawcę, gdzie indziej PIT, jeszcze w innych bankach może to być jedynie oświadczenie kredytobiorcy. Tutaj uwaga techniczna- podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniu jest karalne!
Kredyty gotówkowe zazwyczaj wypłacane są naraz, czyli nie dzieli się ich na kolejne transze. Oprocentowanie może być bardzo zróżnicowane, zwłaszcza uwzględniając promocje, jakimi raczą nas banki. W niektórych bankach działa praktyka pobierania oprocentowania od razu: wówczas po prostu kwota, jaka trafi na nasze konto, będzie automatycznie pomniejszona o należność wobec banku, później zaś musimy spłacić już tylko bazową kwotę kredytu. Jest to jednak rozwiązanie dość rzadko stosowane, a także niezbyt wygodne z punktu widzenia kredytobiorcy: wnioskujemy na przykład o 10 tysięcy złotych kredytu, na tyle bank przyznaje nam zdolność kredytową, tyle musimy spłacić, ale na konto trafia na przykład tylko 8 tysięcy. Gdybyśmy natomiast poprosili o około 13 tysięcy (aby dostać nieco ponad 10 tysięcy na konto), wówczas nasza zdolność kredytowa mogłaby być zbyt niska.
Oczywiście to, ile konkretnie kredytu możemy dostać, zależy od procedur przyjętych w danym banku i od sposobu naliczania rat. W zależności od tego, czy oprzemy spłatę o raty równe czy malejące, nasza zdolność kredytowa będzie liczona nieco inaczej. W większości przypadków nie zmieni to decyzji kredytowej, natomiast może w sposób znaczący wpłynąć na koszty związane z kredytem.

Fałszywe oprocentowanie

„Porównuj oprocentowanie kredytów”- tak mówi większość poradników dotyczących zaciągania i spłaty kredytów. I byłoby to prawdą, jednak gdyby autorzy wyrazili się precyzyjnie. Jeśli oni mówią, żeby porównywać oprocentowanie, to moja rada jest taka, żebyście przygotowali sobie dużo więcej pieniędzy na spłatę. Dlaczego? Dlatego, że od jakiegoś czasu banki coraz chętniej fałszują oprocentowanie. Prawdziwa lawina fałszowania oprocentowań pchnęła do ustalenia wymogu podawania RRSO w reklamie.
RRSO, czyli rzeczywista roczna stopa oprocentowania to miernik prawdziwych kosztów kredytu. Zanim obowiązkowe stało się jej podawanie także w materiałach informacyjnych i promocyjnych, banki bardzo chętnie wyłączały część zysku, nazywając go prowizją, opłatą wstępną, jedną, drugą, dziesiątą. Stąd dziś opłat dodatkowych w cenie kredytu może być bardzo dużo. RRSO służy właśnie temu, aby i one podlegały porównaniu. W skrócie jest to po prostu ilość wszystkich opłat wyrażona w równoważnym oprocentowaniu. Oznacza to, że porównując RRSO, którego tylko częścią jest oprocentowanie, porównujemy realną cenę kredytu. Dopiero patrząc na RRSO, a nie na samo oprocentowanie, mamy taką możliwość.
Oczywiście, dla kredytobiorcy często właśnie pojedyncze opłaty będą istotniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o te opłaty, które płaci się przed otrzymaniem kredytu, a których nie można skredytować. Niemniej jednak czym innym jest porównywanie atrakcyjności kredytu, a czym innym proste zestawienie kredytów od najtańszego do najdroższego. Może się więc okazać tak, że dla nas najlepszy będzie kredyt o nieco wyższym od minimalnego RRSO na rynku, ale nie będziemy mogli powiedzieć, że jest on tańszy.
Odkąd RRSO stało się integralną częścią reklam i materiałów informacyjnych, banki chętniej rezygnują z innych opłat. Jeżeli wcześniej można było je skredytować to i tak zawyżały one wówczas oprocentowanie, dlatego teraz w niektórych bankach jest normą, że niektóre opłaty czyni się jakby nieistniejącymi. Oczywiście formalnie zapis mówi, że na przykład opłaty za wycenę nieruchomości, przygotowanie umowy albo zmianę harmonogramu po prostu nie ma, jednak gdybyśmy porównali oprocentowanie (nie RRSO) sprzed zlikwidowania tych opłat i obecną, okazałoby się, że kredyt był tańszy mniej więcej właśnie o tyle, ile teraz bank zyskuje na wyższym oprocentowaniu. Pozostaje więc wybierać najlepszy kredyt względem wygody, a nie ceny i wyraźnie odróżniając oprocentowanie od rzeczywistej stopy procentowej.

Kredyty konsolidacyjne

Jakiś czas temu wspominałem o kredytach samochodowych, a także w innych artykułach przewinął się temat podziału kredytów ze względu na przeznaczenie. Nie można w tym podziale zapomnieć o kredytach konsolidacyjnych, czyli takich zobowiązaniach, które zaciągamy w celu spłaty wcześniejszych kredytów.
Konsolidacja zobowiązań stała się jakiś czas temu na krótko produktem sztandarowym wielu banków, a dziś wciąż zajmuje ważne, choć rzadko naczelne miejsce w ofertach bankowych. Kredyty konsolidacyjne dzieli się na dwie grupy- konsolidacyjne hipoteczne i konsolidacyjne gotówkowe. Każdy, kto czyta ten blog regularnie, wie, że jest to podział wynikający w prostej linii z przyjętego przez bank rodzaju zabezpieczenia obowiązującego przy danym kredycie. Kredyty konsolidacyjne hipoteczne zabezpieczane są wyłącznie hipoteką, a prawie wszystkie inne zabezpieczenia pasują do modelu konsolidacji gotówkowej.
Konsolidacji w postaci kredytu mogą podlegać najróżniejsze zobowiązania. Najchętniej restrukturyzujemy nasze zobowiązania wynikające z kredytów hipotecznych i gotówkowych, długów na rachunkach kart kredytowych, niespłaconych rachunków (na przykład w ramach limitu kredytowego u operatora telefonii komórkowej) albo niektóre pożyczki- w tym także te pozabankowe. Każdy bank dla swoich kredytów opracowuje odrębny katalog zobowiązań, które mogą, a które nie mogą podlegać konsolidacji.
Dla kredytobiorcy kredyt konsolidacyjny oznacza miesięczną ratę niższą nawet o 60% od sumy dotychczasowych rat, dłuższy czas spłaty i wyższy całkowity koszt kredytu, a jednocześnie gwarancję spłaty poprzednich zobowiązań. Procedura przyznania kredytu konsolidacyjnego jest taka sama jak dla innych kredytów, przy czym tu oczywiście nieco inaczej liczy się zdolność kredytową (przede wszystkim na ten kredyt z definicji mają szansę tylko osoby mające już kilka kredytów).
Dla każdego banku różne są dolne i górne progi zarówno kwot, jak i czasu kredytowania, zazwyczaj jednak minimum to około 5 tysięcy złotych, maksimum do 90% wartości nieruchomości (dotyczy tylko kredytów hipotecznych), a okres w zależności od kwoty od 24 miesięcy do 20 lat.

Na co bank nie da się nabrać?

Każdy potencjalny kredytobiorca stara się tak uporządkować swoją przeszłość kredytową, aby bank był skłonny udzielić mu kredytu. Najwięcej wysiłku wkładamy w przygotowania do zaciągnięcia kredytu hipotecznego. Wiadomo- to ogromne zobowiązanie i musimy udowodnić bankowi, jak się powszechnie mówi, że kredytu nie potrzebujemy, aby go dostać. Niektóre poradniki kredytowe dokładnie mówią, co należy zrobić.
Przede wszystkim, jeśli mieliśmy problemy ze spłatą dawnych kredytów i niewiele pozostało do usunięcia tych ciemnych chwil z rejestru BIK, poczekajmy. Jeśli jednak spóźniliśmy się raz o dzień i to z niewielką kwotą, nie będzie to miało wpływu na ocenę kredytową. Jeśli spóźnienia były notoryczne i długie to wówczas możemy nie fatygować się z wnioskiem o kredyt na mieszkanie.
Nie zadziała natomiast korzystanie z chwilówek. Fakt, że parabanki nie sprawdzają nas w BIK, nie znaczy, że nie współpracują z rejestrem dłużników. Wręcz przeciwnie, nasze dane trafiają tam bardzo szybko. Wprawdzie kwoty zobowiązań wobec parabanków z reguły nie są duże, ale jednak wciąż jest to czarna karta historii kredytowej.
Niektórzy autorzy poradników radzą, aby na krótko przed złożeniem wniosku o kredyt na dom, spłacić wszystkie inne pożyczki. Owszem, brak zobowiązań w chwili obliczania zdolności kredytowej to duży plus, ale jeśli nagle okaże się, że spłaciliśmy 50 tysięcy w tydzień, podczas gdy nasze dochody nie byłyby w stanie tego pokryć, bank nie da się nabrać i domyśli się, że prawdopodobnie skonsolidowaliśmy nasze długi i jedynie BIK jeszcze nie otrzymał informacji o tym, że mamy kredyt.
Na pewno w grę nie wchodzi też zatajanie informacji. Nie pomogą tłumaczenia niepamięcią albo natłokiem zadań. Jeśli wymogiem banku jest poznać naszą sytuację finansową, musimy ją ujawnić. Inaczej z kredytu nici.
Tak naprawdę sposób na łatwy kredyt mieszkaniowy jest tylko jeden- zarabiać dużo i mieć czystą kartę w BIK. Jeśli spłacamy pożyczki regularnie, nie bójmy się pozostawić danych w BIK nawet po zakończeniu okresu spłaty. To pozwoli bankom lepiej przyjrzeć się naszej dawniejszej historii i upewnić się, że rzeczywiście nasza wiarygodność kredytowa jest na bardzo wysokim poziomie.